niedziela, 30 sierpnia 2009

Faryzeusze z UE: o sierpie, młocie i swastyce

Nigdy nie zapomnę, jak kilka lat temu byłem zszokowany w jednym z wielkich poznańskich sklepów. W galerii modnych ciuchów nagle wprost przed sobą ujrzałem czerwony podkoszulek z wielkim kolorowym godłem ZSRR na piersi i złotymi rosyjskim napisem: «СССР» z niezapomnianą czerwoną gwiazdą.
Natychmiast w nieco prowokacyjny sposób zapytałem kompanów (niestety, gorących zwolenników tolerancji i poprawności politycznej): „Czy mogę gdzieś kupić podobny podkoszulek, tylko innego koloru i ze swastyką (lub z runami)?»...Nadszedł ich czas na chwilę osłupienia.
Po czym miałem wysłuchać kilka gorących monologów o tym, że jeżeli nawet jakiś smarkacz namaluje ten zakazany symbol gdzieś na ścianie – to już będzie nawet nie wykroczenie, lecz prawdziwe i poważne przestępstwo. Dlatego lepiej nie pytać o kupieniu na tyle kontrowersyjnego podkoszulka. Jeszcze lepiej – o tym nie marzyć.
„No dobrze, ale mam prawo do ostatniego pytania: co to jest?” – I ukazałem na czerwony ciuszek, - „Nie przestępstwo, nie wykroczenie, ale co?” „No, to taka moda”, - brzmiała odpowiedź.
P.S. Natychmiast po wyjściu ze sklepu kupiłem w przejściu podziemnym skrócone kieszonkowe wydanie „Mojej Walki”. Obok stało piękne brązowe popiersie autora, ale było zbyt ciężkim do transportowania go w bagażu podróżnika. Lecz i jednej „niepoprawnej” książki wystarczyło, żeby moje koleżki do końca dnia milczeli, jak urażeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz